Fotografia: aut. Nicola, CC.BY.2.0.
Fotografia: aut. Nicola, CC.BY.2.0.
Instytut Wolności Instytut Wolności
168
BLOG

Kto powinien rządzić w samorządach? Partie czy stowarzyszenia?

Instytut Wolności Instytut Wolności Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Kto sprawniej może działać w samorządzie stolicy? Czy lepiej, by dzielnicami rządziły lokalne organizacje, czy powinny być to jednak ogólnopolskie partie polityczne mające swoich przedstawicieli także w Radzie Warszawy?


Ustrój miasta stołecznego jest bardzo specyficzny i odbiega od ustroju wszystkich innych miast Polski. Warszawa jest gminą mającą status miasta na prawach powiatu. Posiada 18 dzielnic, które są jednostkami pomocniczymi, z których każda ma Zarząd Dzielnicy i Radę Dzielnicy. Rady Dzielnic niewiążąco opiniują uchwały skierowane do Rady M. St. Warszawy, która je podejmuje. Zarząd Dzielnicy, mimo, iż wybierany jest przez Radę Dzielnicy, działa jedynie na mocy pełnomocnictw udzielonych przez prezydenta m. st. Warszawy. Takie skonstruowanie ustroju stolicy, skłania do zadania pytania o to, kto najlepiej sprawdzi się w rządzeniu miastem.


Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że partie polityczne są tu lepszym rozwiązaniem. Przede wszystkim ze względu na to, iż w radzie miasta zasiadają praktycznie tylko przedstawiciele partii (w obecnej radzie miasta jest 33 radnych PO, 23 radnych PiS, 2 radnych, którzy dostali się z list SLD i jeden z komitetu lokalnego). W sposób naturalny, osoby będące w tej samej organizacji politycznej, co radni miejscy, będą mogły skuteczniej lobbować na rzecz dzielnicy u swoich politycznych kolegów.


Osoby będące w tej samej organizacji politycznej, co radni miejscy, będą mogły skuteczniej lobbować na rzecz dzielnicy u swoich politycznych kolegów

Jednak za tym rozwiązaniem kryje się jeden bardzo duży minus. Reelekcja dzielnicowych radnych pochodzących z partii politycznych nie zależy od ich indywidualnej aktywności, tylko od popularności partii politycznej, do której należą. Ta część mieszkańców, która w wyborach do Rady Dzielnicy kieruje się sympatiami bądź antypatiami politycznymi, decyzję wyborczą podejmuje na bazie swojego stosunku do partii, a nie do konkretnych osób (trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś jest zwolennikiem PO, a w wyborach lokalnych wesprze PiS). Radni „partyjni” mają więc dużo mniejszą motywację do działania, niż ich „stowarzyszeniowi” koledzy.

Drugim argumentem, pokazującym minus tego rozwiązania, jest zobowiązanie radnego wobec partii, z ramienia, której pochodzi. Radny wybrany z listy partyjnej, musi w swoich działaniach brać pod uwagę również ogólnopolski interes swojej partii politycznej, a nie tylko dobro lokalnej wspólnoty. Wyjaśnia to dlaczego radni „partyjni” są tak bardzo aktywni w tematach ogólnopolskich, na które bezpośrednio nie mają wpływu, a dużo mniej aktywni pozostają w tematach lokalnych.


Może więc to właśnie radni z lokalnych stowarzyszeń powinni rządzić w lokalnym samorządzie?


Plusem tego rozwiązania, jest na pewno większa motywacja  „lokalsów”. To bowiem wyłącznie od ich pracy i determinacji w działaniach na rzecz mieszkańców zależy ich dalszy „byt” jako radnych. Nie ma tu żadnej taryfy ulgowej, ani możliwości „prześlizgnięcia się” przez wybory, dzięki logu partyjnemu. Liczą się tylko podjęte działania. Z drugiej jednak strony, dużo trudniej im rozwiązywać konkretne problemy mieszkańców (zwłaszcza te, które wymagają wsparcia rady miasta i prezydenta m.st. Warszawy) – nie mają  bowiem „partyjnych pleców”. W dużo większym stopniu muszą więc w swoich działaniach liczyć na zaangażowanie mieszkańców i presję społeczną wywieraną na decydentów – to jest praktycznie jedyny sposób, żeby móc skutecznie działać.


Mimo, że oba rozwiązania mają swoje wady i zalety, bliższy jest mi ten drugi z prezentowanych modeli działania lokalnego samorządu. Wymusza on bowiem większe zaangażowanie mieszkańców w rozwiązywanie lokalnych problemów, co jest prawdopodobnie jego największym atutem. Fakt, iż trudniej osiągać pewne cele przy tym modelu, jest tylko kolejnym argumentem zwiększającym motywację do działania, zgodnie z rzymskim przysłowiem „Per aspera ad astra”.


Kamil Orzeł, radny dzielnicy Ursynów m.st. Warszawy, prezes Stowarzyszenia PROJEKT URSYNÓW

Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka