Instytut Wolności Instytut Wolności
280
BLOG

Przedsiębiorca myli się tylko raz?

Instytut Wolności Instytut Wolności Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Przypadek firmy Atlantic to kolejna z wielu spraw, w których biznes upada z powodu niewydolnego systemu prawnego. Takich wypadków jest więcej. O wielu z nich nie słyszymy, bo dotyczą małych i średnich przedsiębiorców, których marki nie są aż tak bardzo rozpoznawalne.



Sprawa ta jednocześnie pokazuje, jakie wyzwanie stoi przed ludźmi odpowiedzialnymi za powstawanie i egzekucję prawa w państwie demokratycznym. Od czasu upadku komunizmu nadal mamy problem z odpowiednim zbalansowaniem interesu prywatnego i publicznego. Istnieje przekonanie, że przedsiębiorca to „ciało obce” umieszczone w systemie prawa de facto odziedziczonym po starym systemie. Z jednej strony daje to możliwość do nadużyć, a z drugiej uderza w osoby chcące uczciwie robić biznes. Przykładem może być ustawa o egzekucji administracyjnej, która choć była wielokrotnie nowelizowana, ma już ponad pięćdziesiąt lat.


Dziennik Ustaw w Polsce to średnio 20 tys. stron rocznie. To nowe prawo, ale filozofia za nimi stojąca często pochodzi z poprzedniego ustroju: brak zaufania, metody siłowe, przeregulowanie, biurokracja. Takie koncepcje jak proporcjonalność czy pomocniczość znajdują, póki co słabe odzwierciedlenie w praktyce polskiej administracji publicznej.


Zaczynając od kwestii egzekucji administracyjnej, warto zwrócić uwagę, że zasadniczo postępowanie przed sądem administracyjnym nie wstrzymuje wykonania decyzji urzędów skarbowych. Innymi słowy, trzeba zapłacić podatek, chociaż sąd może później uchylić decyzję do tego zobowiązującą. Wstrzymanie wykonania decyzji na tym etapie jest uzależnione od przedstawienia bardzo drogiego zabezpieczenia (np. w postaci gwarancji bankowej) lub uznania sądu. Inną sprawą jest zabezpieczanie zobowiązań podatkowych jeszcze przed wydaniem decyzji określającej ich wartość. Urząd może w oparciu o bardzo nieostre kryteria „zamrozić” majątek przedsiębiorcy na czas trwania sporu z fiskusem, aż do momentu, kiedy będzie mógł z tego majątku zaspokoić swoje roszczenia. W praktyce odwołanie się od decyzji urzędu nie uchyla zabezpieczenia na majątku. Jeżeli kwota potencjalnej zaległości jest wysoka, a firma ma problemy finansowe, urzędy skarbowe „z automatu” przystępują do zabezpieczenia. Bank oraz kontrahenci firmy dostają zawiadomienia o zajęciu wierzytelności, blokowane są rachunki bankowe. To tylko pogłębia problemy przedsiębiorcy. Wnioskowanie o rozłożenie zaległości na raty nie wstrzymuje działań fiskusa. Do tego z perspektywy prawa unijnego, taka ulga może być potraktowana jako niedozwolona pomoc publiczna. Dla skarbówki liczy się, ile ściągnie z podatnika tu i teraz, a nie ile będzie mogła ściągnąć w przyszłości. Wynika to ze specyficznego pojmowania interesu publicznego przez organy podatkowe (urzędy skarbowe, izby skarbowe, itd.). Kontynuowanie sporu podatkowego przed sądem administracyjnym powinno samo w sobie wstrzymywać egzekucję zobowiązań podatkowych. Samo ich zabezpieczanie powinno być poddane kontroli sądów administracyjnych – urząd nie powinien mieć prawa wydania decyzji o zabezpieczeniu bez zgody sądu. Same przesłanki zabezpieczenia powinny być bardziej doprecyzowane, bo o tym, czy istnieje ryzyko braku wykonania zobowiązania w przyszłości decyduje w praktyce urząd skarbowy według swojego uznania, najczęściej w oparciu o dane historyczne. Już na tym etapie powinna być też badana zasadność stanowiska fiskusa. Skoro urząd skarbowy może określić przybliżoną wysokości zobowiązania jeszcze przed zamknięciem sprawy, to dlaczego nie można już na tym etapie kontrolować – w jakimś stopniu – czy jego merytoryczne stanowisko jest poprawne?


Większość firm, która upadła przez skarbówkę, upadła właśnie w skutek przystąpienia do zabezpieczenia zobowiązań podatkowych połączonego z możliwością egzekucji podatków, gdy sądowa kontrola fiskusa jest jeszcze w toku. Dla firmy to gwóźdź do trumny, bo rozpoczyna efekt domina: zabezpieczenie powoduje utratę płynności finansowej, bank cofa finansowanie, wycofują się kontrahenci. Decyzja o „być albo nie być” firmy powinna być uzależniona od zgody sądu już na etapie jej wydawania. Oczywiście po drugiej stronie mamy kwestię ściągalności podatków, walki z nadużyciami.


Warto również zastanowić się czy tryb administracyjny jest na pewno od tego, aby walczyć z działaniami ewidentnie kryminalnymi. Problemem w Polsce jest to, że mamy te same procedury dla uczciwych podatników oraz dla przestępców. Zabezpieczanie i ściąganie należności od osób dopuszczających się nadużyć powinno odbywać się według procedury karnej. Walką z oszustwami powinny zajmować się organy ścigania, a nie administracja skarbowa.


Co do zakresu kompetencji sądów administracyjnych, w Polsce są one ograniczone w praktyce jedynie do badania legalności aktów administracji publicznej. Sądy administracyjne nie prowadzą postępowania dowodowego. Teoretycznie urzędnicy skarbowi mają wszelkie narzędzia do oceny stanu faktycznego sprawy, mogą nawet wystąpić do sądu powszechnego o ustalenie stosunku prawnego (np. treści umowy, zobowiązań cywilnoprawnych). Na ten moment podatnik może jedynie „bombardować” urząd dowodami, a potem powoływać się przed sądem administracyjnym na to, że urząd skarbowy ich nie uwzględnił lub źle je ocenił. Zasadniczo żadnych nowych dowodów przed sądem administracyjnym nie można przedstawiać. To bardzo trudne zagadnienie, bo rozszerzenie kompetencji sądów administracyjnych mogłoby przynieść korzyści, ale z drugiej strony sądy administracyjne też nie mogą być kolejną instancją nad urzędami i izbami skarbowymi. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby rozszerzenie gwarancji procesowych podatnika na etapie postępowania przed urzędem skarbowym, np. wprowadzenie przepisu, że niedające się usunąć wątpliwości w zakresie stanu faktycznego, rozstrzyga się na korzyść podatnika. Sami podatnicy muszą też pamiętać, że sąd administracyjny nie zwolni ich z konieczności aktywnej obrony przed urzędem. Podatnik musi samemu zadbać o to, aby w aktach sprawy znalazły się dowody świadczące na jego korzyść. Zmiany w prawie upadłościowym, poszły w dobrym kierunku. Obecnie mamy dwie ustawy – o prawie upadłościowym oraz prawie restrukturyzacyjnym, która wprowadza odmienny reżim prawny dla spółek poszukujących możliwości wyjścia na prostą. Na ten moment za wcześnie jest, aby oceniać te zmiany, bo nowe przepisy obowiązują niewiele ponad rok. W przypadku spółki Atlantic, której postępowanie upadłościowe odbywało się w oparciu o starą ustawę, w system był wpisany konflikt interesów z uwagi na to, że ta sama osoba mogła być tymczasowym nadzorcą oraz syndykiem. Z drugiej strony, w stosunku do nowych przepisów pojawiają się głosy, że dają one zbytnią ochronę przed wierzycielami, co może w przyszłości przekładać się na mniejszy stopień zaspokojenia ich zobowiązań. W moim przekonaniu pewna bariera tkwi w samym myśleniu o szeroko rozumianym bankructwie. W polskich realiach traktowane jest to jako tragedia i „śmierć cywilna” dla kadry zarządzającej, podczas gdy w wielu rozwiniętych gospodarkach osoby kojarzone z sukcesem gospodarczym potrafiły bankrutować kilkukrotnie. W moim przekonaniu system, w którym przywraca się przedsiębiorcę gospodarce musi przewidywać pewną ochronę przed wierzycielami.


Co do kompetencji biznesowych samych sędziów, niewątpliwie da się często odczuć to, że sędziowie nie mają wystarczającej wiedzy i doświadczenia w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej. System kształcenia sędziów praktycznie tego nie uwzględnia. Większość sędziów też nigdzie nie pracowała poza sądem, nie mieli więc możliwości zdobycia doświadczenia w biznesie. Między innymi z tych powodów wielu przedsiębiorców wybiera sądy arbitrażowe, gdzie za zgodą obu stron może orzekać osoba posiadająca doświadczenie techniczne czy biznesowe, niekoniecznie prawnik. Sami sędziowie nie mają też często możliwości wyspecjalizowania się w określonej kategorii spraw, ponieważ do wydziałów, w których pracują wpływają różne sprawy. Pewnym rozwiązaniem może być większa specjalizacja sądów (tworzenie wyspecjalizowanych sądów czy wydziałów w sądach), a co za tym idzie większa specjalizacja sędziów w nich pracujących. Program kształcenia sędziów powinien uwzględniać także dziedziny wiedzy przewidziane w programach szkół biznesu. W moim przekonaniu dostęp do zawodu sędziego powinien też być bardziej otwarty dla innych zawodów prawniczych (adwokatów, radców prawnych), którzy siłą rzeczy pracują bliżej biznesu i lepiej znają realia prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.


Przemyslaw Antas - radca prawny i doradca podatkowy. Ekspert Instytutu Wolności w dziedzinie prawa gospodarczego, podatków i organizacji wymiaru sprawiedliwości. Absolwent drugiej edycji Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności. 



Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka